Dragosani |
Wysłany: Nie 15:45, 06 Maj 2007 Temat postu: "Upadły Jedi" |
|
To moje pierwsze "poważne" opowiadanie. Tak więc krytykujcie ile wlezie.
1. „Ucieczka”
Kiuzo Dann urodził się trzy lata po bitwie o Endor, na małej planetce, znajdującej się na obrzeżach Galaktyki. Zwie się ona Na’at. Żył w rodzinie szlacheckiej, jego ojciec był wpływowym członkiem rządu Na’at. Kiuzo od urodzenia wykazywał pewną wrażliwość na Moc. Rodzice chcąc jak najlepiej dla syna, skontaktowali się z Akademią Jedi na Yavin IV. Odpowiedź nadeszła szybko i zostało umówione spotkanie z Mistrzem Vodo Jorth. Mistrz Jedi wyczuwając potencjał młodzieńca zabrał go do Akademii. Kiuzo miał wtedy pięć lat. Na Yavin IV uczył się przez lata jak umiejętnie wykorzystać swój talent. Po pewnym czasie stał się jednym z najsilniejszych Padawanów. Jego kariera jako Jedi była pewna. Lecz gdy skończył szesnaście lat stała się rzecz, która miała na zawsze przypieczętować jego przyszłość. Do Akademii przybyła młoda Padawanka imieniem Naamah. Młody Jedi był oczarowany jej urodą i osobowością. W krótkim czasie zawrzało między nimi uczucie. Nie mieli jednak szczęścia. Ich miłość był sprzeczna z Kodeksem Jedi. Jako przyszli Rycerze Jedi nie mogli odczuwać emocji i uczuć a miłość jest jednym z najsilniejszych uczuć. Tak więc wkrótce jak Mistrz Vodo dowiedział się Sie o zakazanym związku, wezwał przed swoje oblicze Kiuzo.
- Ach, witaj Kiuzo – rzekł Mistrz na widok Padawana wchodzącego do pokoju.
- Witam Mistrzu – odparł młodzieniec
- Wiesz, po co Cię wzywam?
- Domyślam się.
- Tak, więc domyślasz się, co Ci powiem. Ale i tak muszę to powiedzieć. Słyszałem o uczuciu łączącym Cię i Naamah. Wiesz, że to zakazane. Jedi nie może odczuwać miłości. Prowadzi ona do Ciemnej Strony i...
- A jeśli ja nie boję się tej „strasznej” Ciemnej Strony? Jeśli chcę jej zasmakować? – wpadł mu w słowo Kiuzo – Jeśli...
- Milcz – przerwał mu Vodo – Nie dziwie się, że chcesz poznać Ciemną Stronę. Padawanów Twojego pokroju zawsze ona kusi. Ale nie mogę pozwolić na to by ktoś taki jak Ty stał się Mrocznym Jedi. Widzę, że nie da się załatwić tego „po dobroci”. Jutro przyleci prom, który zabierze Naamah do innej Akademii. Tylko rozdzielenie poskutkuje.
- Żegnam „Mistrzu” – odparł Dann i wyszedł z komnaty. Wiedział, co musi zrobić. Nie może pozwolić na to, co jest zaplanowane. Szybkim krokiem skierował się do komnaty Naamah. Gdy do niej wszedł powitała go ukochana.
- I jak tam „na dywaniku” u Mistrza? – spytała
- Chcą nas rozdzielić. Jutro ma przylecieć prom, który zabierze Cię do innej Akademii.
- Co? Ale czemu?
- Uważają, że nasze uczucie jest zbyt silne jak na Jedi. Obawiają się, że doprowadzi to nas do Ciemnej Strony. Ale mam pewien szczwany plan.
- Jaki? Znając Ciebie pewnie jakiś niebezpieczny i niezbyt zgodny z prawem.
- Hehe.. Bardzo śmieszne. Ale dobra, uciekniemy z Akademii. Ukradniemy prom i uciekniemy.
- Polecimy tym złomem?
- Chyba nie ma innego wyboru.
Jeszcze tej samej nocy para kochanków spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i porwała prom. Gdy weszli do kabiny Kiuzo z lekkim przerażeniem stwierdził
- Ten złom jest starszy ode mnie. Ale dobra. Poradzę sobie z prowadzeniem tego hmm... statku.
Po krótkiej „walce” ze starymi systemami prom wyrwał się z atmosfery księżyca. Młodzi skierowali krypę na Tatooine. Tam najłatwiej się ukryć. Po uaktywnieniu jednostki hipernapędu gwiazdy widoczne z kabiny zmieniły się w ogniste smugi. Młodzi kochankowie odlecieli w nieznane.
Podróż trwała kilka dni. W końcu po wyjściu z nadprzestrzeni, w iluminatorze pojawiła się tarcza Tatooine. Dwa słońca planety świeciły jasno. Może zbyt jasno, lecz do wszystkiego można się przyzwyczaić. Po wylądowaniu w Mos Eisley, młoda para skierowała się do słynnej na całą Galaktykę karczmy z niewiadomych przyczyn zwaną „Kantyną”. Gdy weszli do knajpy, wszystkie głowy skierowały się w ich stronę. Po chwili jednak bywalcy wrócili do swych zajęć.
- Nie podoba mi się tu – szepnęła Naamah
- Mi też nie – odparł młody, były Jedi – Ale musimy trochę tu przeczekać. Znając Zakon wyślą za nami pościg.
Młodzi podeszli do baru. O dziwo barmanem był człowiek. Cala dziwność tej sytuacji polegała na tym, że ludzie nie mieli wystarczającej ilości zmysłów by sporządzać trunki dla tak zróżnicowanej rasowo klienteli.
- Nowi w Mos Eisley? – spytał od razu barman, młodzi spojrzeli na siebie dyskretnie. Jeśli Zakon naprawdę wysłał za nimi pościg to nie mieli zamiaru ułatwić im poszukiwana. W końcu odezwała się Naamah
- Tak. Dopiero co przylecieliśmy. Jesteśmy z Coruscant. Nazywam się Kathlin a to mój mąż Viktor – po czym uśmiechnęła się promieniście
- Miło poznać – odparł barman – Mnie zwą Wuher. Podać coś?
- Coś taniego a dobrego, nie mamy zbyt wiele kredytów – głos zabrał Kiuzo – I takie pytanie. Gdzie tu można sprzedać prom i wynająć jakiś frachtowiec?
- Sprzedać prom i wynająć frachtowiec? – odparł zdziwiony Wuher – No cóż, frachtowiec można wynająć choćby tutaj. Tam siedzi ktoś, kto za odpowiednią cenę zawiezie was gdzie chcecie – wskazał na podejrzanego człowieka siedzącego w kącie – A co do sprzedaży promu to idź do sklepu Tibora. Jest na wprost zaraz jak wyjdziesz z „Kantyny”. Tibor najprawdopodobniej rozmontuje go na części, ale powinien dać dobrą sumkę.
- Dobra, dzięki za informację – odparł Kuizo po czym wraz z Naamah wyszedł z knajpy.
- To co robimy? – spytała Naamah
- Na razie trochę się prześpimy na promie a potem go sprzedamy. Tak zatrzemy za soba ślady. Wynajmiemy frachtowiec i polecimy gdzieś daleko. – spojrzał ukochanej głęboko w oczy – Jak ja Cię kocham – rzekł, po czym pocałował ją.
Młodzi udali się do promu i odpoczęli kilka godzin. Później poszli do sklepu Tibora by sprzedać prom.
- Ach... Klienci – rzekł właściciel sklepu, gdy weszli do małego i obskurnego pomieszczenia. Wszędzie leżały części i podzespoły statków. Naprzeciw wejścia były drzwi prowadzące najwyraźniej na zaplecze. Odgłosach wydobywające się stamtąd świadczyły, że kilka osób próbowało coś rozłożyć na części pierwsze. Sądząc po przekleństwach, z marnym skutkiem.
- Co sprowadza was do mojego sklepu? – spytał Tibor
- Chcemy sprzedać prom – odparł Kiuzo
- Prom? No cóż chętnie go zobaczę i może nawet kupię. Ale poczekajcie chwilkę – rzekł sprzedawca i krzyknął przez drzwi zaplecza – Vinc! Chodź tu ty leniwa pokrako! – przez drzwi wyszedł mały, chudy mężczyzna – Popilnuj sklepu. Ja wychodzę w interesach.
Byli Jedi udali się wraz z Tiborem na lądowisko. Gdy sprzedawca ujrzał prom zagwizdał
- Dość stary, ale jak ma dobre podzespoły to kupię. Musze sprawdzić czy wszystko działa.
- Ależ proszę bardzo – odpowiedział Kiuzo i wraz z handlarzem wszedł do promu. Wyszli po kwadransie. Tibor zabrał głos
- Wszystko sprawne. Dam wam za niego pięć tysięcy kredytów.
- No cóż – odparł Kiuzo – Mam wrażenie ż eto trochę za mało. Powinieneś zapłacić dwa razy tyle. – Dann dodał do tych słów dużą dawkę Mocy, szczególnie dobitnie akcentując słowo „powinieneś” . Handlarz zrobił zmieszaną minę i po chwili Sie odezwał się
- Pięć tysięcy mało... Dam wam dwa razy tyle... Chodźcie do sklepu. – Całą trójka skierowałą się do sklepu i sfinalizowała transakcję. Po wyjściu na dwór Naamah z lekkim wyrzutem rzekł
- Jak mogłeś tak go wykorzystać?
- I tak zarobi na tym jeszcze więcej – odparł Dann – Sprzeda części na czarnym rynku i zgarnie z dwadzieścia tysięcy
- Ale to było nieuczciwe – oburzyła się dziewczyna
- Całą nasza ucieczka jest nieuczciwa. Chodź, musimy jeszcze wynająć frachtowiec i pilota.
Po wejściu do „Kantyny” kochankowie wiedzieli już, że szykują się kłopoty. W pomieszczeniu było kilkunastu żołnierzy Nowej Republiki. Poza nimi był tam tylko Mistrz Vodo. Gdy ujrzał młodych powiedział
- Tu jesteście. Chyba nie myśleliście, że uciekniecie Zakonowi? Następnym razem radziłbym sprawdzić czy w promie, który kradniecie nie ma nadajnika – po tych słowach zwrócił się do żołnierzy - Brać ich. Tylko nie zabijajcie. Macie ich ogłuszyć.
Kiuzo wyciągnął miecz świetlny i uaktywnił energetyczną klingę. Zielone ostrze zabłysło w sali. Młody Dann rzucił się na żołnierzy. Kilku z nich zranił, lecz Vodo wyrwał mu miecz Mocą. Żołnierze natychmiast wykorzystali sytyłację i zasypali Kiuzo salwą z blasterów ogłuszających. Młodzieniec padł na ziemię. Tymczasem Naamah została już pozbawiona broni tak jak wcześniej jej ukochany. Żołnierze bez skrupułów ogłuszyli ją.
Kiuzo leżał nieprzytomny w celi. Podczas snu miał wizję. Pustynna i niegościnna planeta... Starożytne grobowce... Aura Ciemnej Strony... Ukryte Bractwo... Wielka moc i możność odzyskania ukochanej... Korriban. Były Jedi obudził się. Z początku był rozkojarzony i nie pamiętał, co się stało, lecz po chwili wszystko sobie przypomniał. Spróbował skontaktować się poprzez Moc z Naamah, lecz nie udało się. „Jest za daleko” pomyślał. „Pewnie wywieźli ją na inna planetę”. Nagle przypomniał sobie swoją wizję. W jednej chwili postanowił polecieć na Korriban. To była jedyna szansa na odzyskanie ukochanej. Podszedł do pola siłowego będącego drzwiami celi. Strażnik o dziwo spał w swojej kwaterze. Kiuzo użył Mocy by wywoła spięcie w generatorze pola. Energetyczna bariera zniknęła. Młodzieniec wyszedł z celi i pobiegł do wyjścia. Gdy wyszedł z budynku była noc. Niedaleko było lądowisko. Stał tam A-wing strzeżony tylko przez jednego strażnika. Młodzieniec wyszedł na plac i gdy strażnik go spostrzegł, Kiuzo przy użyciu Mocy złapał delikwenta za krtań. Strażnik uniósł się lekko w powietrze i powoli się dusił. Gdy zmarł Dann upuścił go na ziemie. Kiuzo podszedł do myśliwca i otworzył kokpit. Wszedł do środka i sprawdziwszy czy nie ma żadnych nadajników, wystartował. Gdy wyrwał się z orbity planety, nastawił komputer nawigacyjny. Współrzędne Korriban znał ze swej wizji. Gwiazdy przez kokpitem rozmyły się w ogniste smugi. Młody adept Ciemnej Strony wyruszył w nieznane...
2. „Dolina Mrocznych Lordów”
Podróż na mroczny glob trwałą dziewięć dni. Gdyby Kiuzo pilotował frachtowiec nie stanowiłoby to problemu, lecz w ciasnym kokpicie A-Winga było dość niewygodnie. Zapasy jednak nie stanowiły problemu. Podczas podróży Jedi, nawet upadli, potrafili wprowadzić się w trans, w którym metabolizm stawał się wolniejszy. Jednak po długiej podróży młodzieniec dotarł do celu. Po wyjściu z nadprzestrzeni jego oczom ukazał się ponura i mroczna tarcza pustynnej planety Korriban. Świat wydawał się zimny i nieprzyjazny, lecz otaczała go niesamowicie silna aura Ciemnej Strony Mocy.
Gdy myśliwiec przedarł Sie przez atmosferę, upadły Jedi nie dostrzegł żadnych oznak życia. Glob wydawał się niezamieszkany. Kiuzo miał już wylądować na kawałku płaskiego terenu, który znalazł, gdy nagle A-Wing zatrząsł się od wybuchu. Dann odruchowo spojrzał w tył, lecz ujrzał jedynie smugę czarnego dymu. Pozbawiony kontroli myśliwiec zatoczył łuk i młodzieniec dostrzegł sprawcę uszkodzenia. Było to automatyczne działko laserowe. „Co na takim zadupiu robi obrona planetarna?” pomyślał Kiuzo. Była to jego przedostatnia myśl zanim uderzył w grunt. Ostatnia brzmiała „Nigdy już nie zobaczę Naamah”. Potem rozległ się ogłuszający huk i nastała ciemność...
Młodzieniec obudził się w dziwnej pomieszczeniu i ze zdziwieniem stwierdził, że jeszcze żyje. Rozejrzał się po pokoju i zauważył, że wygląda on jak komnata z iście starożytnej budowli. Drzwi jednak były całkiem nowe. Miały zamek magnetyczny i były wykonane z połyskliwej stali. Po wciśnięciu przycisku, który znajdował się przy nich nic się nie działo. Były zamknięte od zewnątrz. „Dlaczego ja ostatnio zawsze budzę się w jakiś celach?” spytał w myśli Kiuzo. Nagle drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia weszły trzy postacie. Jedna z nich to młoda kobieta tunice, takiej jaką noszą Jedi, lecz o czarnej barwie. Dwie pozostałe postacie to szturmowcy imperialni w standardowych, białych kombinezonach. Dann zdziwił się na ich widok. Szturmowcy nie byli widziani w Galaktyce od czasów Imperium. Kobieta uśmiechnęła się lekko do młodzieńca, po czym rzekła
- Witam, Lord Najwyższy chcę Cię widzieć.
- Eee... Przepraszam. Kto? – spytał zdziwiony Dann
- Lord Najwyższy Darth Davamos – odparł kobieta, po czym z pośpiechem dodał – Ale ze mnie gapa. Nie przedstawiłam się mimo tego, że Lord Najwyższy nakazał okazywać Ci szacunek. Nazywam się Kiva Vell.
- Kiuzo Dann. Miło mi- odpowiedział młodzieniec – Gdzie my właściwie jesteśmy? – spytał po chwili
- To Siedziba Bractwa Sith. Ale wszystkiego dowiesz się od Lorda. idziemy – rozkazała i wyszła z komnaty. Szturmowcy czekali aż Dann pójdzie za nią, po czym tez wyszli.
Na spotkanie z Lordem Najwyższym mały konwój wędrował mrocznymi korytarzami. Ich ściany pokryte były wspaniałymi płaskorzeźbami. Przedstawiały one dawnych sithijskich władców podczas czytania zwojów i walk. Wzrok Dann’a powoli skierował się do pasa Kivy. Mimo lekkiego zdenerwowania stwierdził, że ma bardzo kształtne pośladki. W tym Momocie Kiva odwróciła głowę i lekko się uśmiechnęła. Zupełnie jakby wyczuła o czym myśli Kiuzo. Ponad to młodzieniec zauważył miecz świetlny u pasa kobiety. „Więc jest Akolitą Sith” pomyślał. Nagle grupa zatrzymała się przy stalowych drzwiach, identycznych z tymi, które zamykały jego cele. Kiva odwróciła się i powiedziała
- To komnata Lorda Davamosa. Musisz wejść tam sam. – po tych słowach wcisnęła guzik otwierający drzwi. Stalowa płyta powędrowała w górę. Kiuzo chcą, nie chcąc musiał wejść do pomieszczenia. Była to duża i wygodna komnata. Naprzeciw drzwi stało biurko, za którym siedział mężczyzna. Miał najwyżej sześćdziesiąt lat i włosy lekko przyprószone siwizną.
- Usiądź – rozkazał wskazując krzesło stojące obok biurka. Dann podszedł do niego i usiadł. Zauważył, że jest odrobinkę niższe niż fotel Lorda. Zupełnie jakby chciano uzmysłowić rozmówcy Davamosa że ma do czynienia z kimś naprawdę ważnym. Przez chwilę trwałą niezręczna cisza, którą przerwał w końcu Lord Najwyższy.
- Pewnie już wiesz kim jestem. Kiva zawsze miała niewyparzony język. Tak więc najbardziej mnie teraz obchodzi, kim ty jesteś. – spojrzał wymownie na Dann’a który lekko zmieszany i zdenerwowany odprał
- Nazywam się Kiuzo Dann. Jestem.. byłem Padawanem Jedi i pragnę zacząć studiować Ciemną Stronę Mocy.
- A dlaczego pragniesz jej się uczyć? Czyżby Jedi nie przestrzegali Cię przed nią?
- Przestrzegali i to nie jeden raz, Lordzie. Lecz nie zgadzam się z ich poglądami. Według nich Jedi nie może odczuwać emocji, nawet miłości. Ja chcę ją czuć. Kilka dni temu wraz z moją ukochaną uciekliśmy z Akademii gdyż tam nasz związek był niemożliwy. Niestety zostaliśmy złapani. Ja uciekłem, lecz Naamah nie. Nie mam pojęcia gdzie jest i...
- Dobrze, wystarczy – przerwał mu Lord. – Wyczuwam w Tobie te emocję. Gniew i miłość. Są silne jak Twoja wrażliwość na Moc. Pozwolę Ci podjąć naukę w Akademii Sith, lecz najpierw musisz dowieść swojej lojalności.
- Cokolwiek rozkażesz, Lordzie – powiedział Kiuzo
- To będzie coś na kształt próby. Udasz się do grobowca Marki Ragnosa. Znajduję się tam pewien ważny holokron. Dostarcz mi go.
- To chyba nie będzie trudne – odparł Kiuzo
- Obawiam się, że nie. Są tam Tuk’aty. Dość wymagający przeciwnicy. Dlatego nie pójdziesz tam bez broni. Weź to – Lord Najwyższy podał Kiuzo stalowy miecz jednoręczny – To dobra broń. Powinieneś sobie poradzić.
- Jak znajdę grobowiec? – spytał Dann
- Nad wejściem widnieje na nim taki symbol – Davamos wskazał na jedną z płaskorzeźb. Widniał na niej okrąg z wpisanym weń trójkątem.
- Dobrze, Lordzie. Zapamiętam. To chyba już powinienem iść? – zapytał młodzieniec
- Tak, idź – odparł Lord – I niech Ciemna Strona będzie z Tobą.
Kiuzo wyszedł z komnaty. Kiva zaprowadziła go do wyjścia z Siedziby.
- Dolina Mrocznych Lordów znajduje się zaraz naprzeciw wyjścia z Siedziby. Na pewno trafisz. I... powodzenia.
- Dzięki, przyda mi się – odparł Dann, po czym wyszedł z budynku. Stwierdził, że naprawdę łatwo znaleźć Dolinę. Sama Siedziba Bractwa była jej częścią. Kiuzo skierował się w głąb Doliny. Z zachwytem obserwował płaskorzeźby i posągi wieńczące olbrzymie kaniony. Podobnie jak dzieła w komnacie Lorda przedstawiały one dawnych Lordów walczących i przekazujących swą wiedzę. Jednak w przeciwieństwie do tych z komnaty, te tutaj były ogromne. Zdobiły całe pionowe skały, które stanowiły ściany kanionu. W głębi tych skał znajdowały się grobowce starożytnych Lordów. Wokół wejść do nich widniały runy i dziwne symbole, które najwyraźniej mówiły, kto spoczywa w danym miejscu. Dann trafił w końcu do grobowca, nad którego wejściem widniał symbol trójkąta w okręgu. Kiuzo stał przez chwilę przed bramą prowadzącą do wnętrza grobowca. Gdy przekroczył jej próg zauważył, że nie jest tu tak ciemno jak mogłoby się wydawać, przeciwnie jak na grobowiec było całkiem jasno. Pochodnie wiszące na ścianach były zapalone. Dann skierował się w stronę korytarza prowadzącego w głąb budowli. Szedł kilka chwil i nie napotkał żadnych niebezpieczeństw. Zaczynał nawet zastanawiać się czy nie pomylił grobowca. Jedna przez cały czas miał świadomość, że jest obserwowany. Nie wypuszczał rękojeści miecza z dłoni. Nagle dotarł do dużej Sali. Pośrodku stał pięknie rzeźbiony sarkofag. Leżał na nim holokron. Mały z kształtu piramidalny przedmiot, zawierający nauki Sith. Kiuzo podszedł do niego i zauważył, że kamienna trumna kształtem przypomina istotę podobną do człowieka. Jej głowę wieńczył wspaniały, rogaty hełm. Młodzieniec uświadomił sobie, że patrzy na podobiznę samego Marki Ragnosa. Nawet po tysiącach lat szczątki Lorda Sith emanowały Ciemną Stroną. Wtem Kiuzo usłyszał za sobą ciche warknięcie. Odwrócił się i ujrzał, jak się domyślił, Tuk’ate. Bestia była podobna do drapieżnego kota. Była jedna większa i całkowicie czarna. Jej oczy jarzyły się czerwienią. Czarna Bestia Korriban. Przez chwilę patrzyła się z ciekawością na intruza, po czym bez ostrzeżenia skoczyła ku niemu. Kiuzo wykonał unik i wyciągnął z pochwy miecz. Bestia ponowiła atak, lecz Dann uniósł ją w powietrze Mocą. Drapieżnik z wściekłością i bezradnością próbował się uwolnić. Nagle Kiuzo poczuł, że ktoś rzucił go kamieniem. Spojrzał w stronę, z której przyleciał pocisk. Lecz nikogo nie zauważył. Gdy spojrzał znów na bestię spostrzegł jak obok niej unosi się kamień. „To używa Mocy” stwierdził ze zdziwieniem. Tuk’ata rzuciła kamieniem i trafił młodzieńca w twarz. Kiuzo poczuł ból i krew spływająca po jego policzku. Postanowił zakończyć tę walkę. Rzucił Mocą bestię o ścianę. Podszedł do lekko oszołomionego stworzenia i wbił mu miecz w kark. Tuk’ata wydała ryk bólu. Był to dziwny ryk. Wydawał się należeć do inteligentnej istoty. Dann patrzył chwilę na martwe ciało, po czym zabrał holoekran z sarkofagu i wyszedł. Nie zauważył, że całą walkę obserwowała mała kamera umieszczona pod sufitem.
Dann wszedł do komnaty Lorda Najwyższego. Ten nie był sam. Obok niego siedział mężczyzna w średnim wieku. Miał ciemne, krótkie włosy i jasne oczy.
- Witaj, Kiuzo – rzekł Davamos – Szybko się z tym uwinąłeś. To jest Lord Harsh – wskazał na towarzysza – Usiądź. Mam dla Ciebie propozycję. Dann usiał na krześle.
- Oto holokron, Lordzie. – powiedział i położył artefakt na biurku.
- Dobrze się spisałeś. Obserwowaliśmy Twoją walkę z Tuk’atom przez kamerę. Dawno nie widzieliśmy takiego podejścia do walki. Myślę, że zasłużyłeś na nasze zaufanie i nauki.
- To znaczy, że zaczynam szkolenie? – spytał Kiuzo
- Tak. Teraz udaj się na spoczynek. Kiva zaprowadzi Cię do Twojej komnaty. Jutro zaczynasz zajęcia Akolito. – odparł Najwyższy
- Dziękuję... Mistrzu. – powiedział Dann i wyszedł z komnaty.
- Gratuluję. Zaczynasz szkolenie – powiedziała Kiva, która stała pod drzwiami najwyraźniej podsłuchując.
- Dzięki.
- Chodź. Zaprowadzę Cię do Twojej kwatery Bracie Mroku. – powiedziawszy to Kiva skierowała się w głąb korytarza. Kiuzo ruszył za nią.
Tymczasem w komnacie Lorda Davamos rzekł do Harsha
- Jest potężny jak na swój wiek.
- Tak, Obiecujący kandydat na Lorda. – odparł Harsh
3. „Cienie przeszłości”
Minęły cztery lat od chwili, w której Tuk’ata wydała żałosny jęk pod ostrzem Kiuzo. Obecnie młody Dann stał się w pełni wykwalifikowanym Sithem. Oczywiście czekała go jeszcze długa droga do stopnia Mistrza a co dopiero Lorda. Mający obecnie dwadzieścia jeden lat Kiuzo, posiadał już własny miecz świetlny. Miecz ten miał dwa szkarłatne ostrza. Jedno po jednej stronie rękojeści, drugie po przeciwnej. Miecz ten przypominał egzotyczną broń Exara Kuna lub Darth Maula. Dann dzięki swym zdolnością we władaniu tą bronią jak i Mocą częściej niż inni wykonywał zadana zlecone mu przez Radę Lordów. Były one coraz większej wagi. W dni dzisiejszym został on wezwany przed oblicze Lorda Davamosa. Sprawa podobno była „niecierpiąca zwłoki”.
- Witam, Lordzie – rzekł Dann, gdy wszedł do komnaty Davamosa.
- Kiuzo, dobrze że jesteś. Sprawa w związku, której Cię wezwałem jest... niezwykła. – Lord zrobił krótka przerwę – Słyszałeś kiedyś o rasie Yuuzhan Vong?
- Nie, Mistrzu. Nigdy nawet nie słyszałem podobnego określenia – odparł Kiuzo
- Nie dziwię się, że o nich nie wiesz. Niewiele osób w naszej Galaktyce o nich wie. Ta rasa... oni pochodzą z daleka. Z bardzo daleka. Pochodzą z innej galaktyki.
- Przecież to niemożliwe – rzekł Dann
- A jednak. Niestety, odkryli sposób na podróże międzygalaktyczne. Wysłali kilku swoich agentów by zbierali informacje i wprowadzali chaos w Centrum Galaktyki, by odwrócić uwagę Republiki od Zewnętrznych Rubieży. Podejrzewamy, że szykują się do inwazji.
- Skąd o tym wiecie? – spytał młody Sith
- Nasz wywiad jest wszędzie. Jakiś czas temu grupa Vongów zaatakowała kilka planet w Zewnętrznych Rubieżach. Atak został odparty. Dzięki temu poznaliśmy nieco ich technologię. Wydaję się, że używają wyłącznie genetycznie zmodyfikowanych, żywych istot. Są fanatycznie oddani swojej religii i nienawidzą maszyn. A co najgorsze ich siły są niezwykle silne. Atak został odparty jedynie szczęśliwym trafem. Ale do rzeczy. Twoje zadanie polega na zlikwidowaniu jednego z ich agentów. Ukrywa się na Coruscant pod imieniem Samaru. Udaje tam wpływowego członka republikańskiego rządu. Ma wgląd w decyzje Nowej Republiki i zapewne przekazuje informacje swym pobratymcom.
- Ale co nas obchodzi los Nowej Republiki? – spytał Dann – Jeśli upadnie to chyba lepiej dla nasz, czyż nie?
- Ach... Kiuzo gdyby to było takie łatwe. Nie możemy pozwolić żeby Republika upadła. Jeśli Vongi naprawdę zaatakują to nasza flota nie poradzi sobie z nimi w pojedynkę.
- Rozumiem, Mistrzu. Zabije Samaru i wrócę złożyć raport. Idę przygotować statek.
- Dobrze Kiuzo idź. Powodzenia... przyda Ci się. To silny wojownik. I jak każdy przedstawiciel jego rasy jest odporny na Moc.
- Dziękuję, Mistrzu – po tych słowach Smith wyszedł z komnaty Lorda. Udał się do hangaru gdzie stał jego służbowy prom. Tam zlecił mechanikowi by sprawdził wszystkie obwody i systemy. Gdy ten upewnił się, że wszystko działa Kiuzo udał się do swojej kwatery by pomedytować.
Następnego dnia Dann wstał z samego rana. Założył czarną tunikę i również czarny płaszcz z kapturem. Do pasa przypiął swój podwójny miecz świetlny. Po szybkim śniadaniu wsiadł do promu i uruchomił napęd jonowy. Gdy statek wyszedł z atmosfery Korriban, Dann ustawił współrzędne Coruscant w komputerze nawigacyjnym i uruchomił hipernapęd.
Podróż do stolicy Nowej Republiki trwałą pięć dni. Po wyjściu z nadprzestrzeni i zbliżeniu się do planety w komunikatorze promu odezwał się głos kontrolera lotów
- Witam na Coruscant, stolicy Nowej Republiki. Proszę o wylądowanie na lądowisku numer 965-GRK. Życzę miłego pobytu.
Dann skierował prom na wyznaczone lądowisko. Po posadzeniu statku wyszedł niego i udał się do budynku, w którym wedle informacji urzędował Samaru.
Tymczasem...
Młoda Padawanka Jedi wraz ze swym Mistrzem wylądował na lądowisku o numerze 580-KVR. Gdy oboje wyszli z promu jej Mistrz rzekł
- Zanieś te dokumenty Samaru. Ja mam na razie pewną sprawę do załatwienia z Mistrzem Skywalkerem. Później do Ciebie dołączę.
- Dobrze, Mistrzu. – po tych słowach ruszyła do siedziby Samaru. Jednak coś ją niepokoiło. Aura mroku i niezwykłej potęgi w tej okolicy. Dziwnie znajoma aura...
Kiuzo wszedł do siedziby Samaru. Przed jego biurem siedziała twi’lenianka. Sądząc po tym, że siedziała za biurkiem i identyfikatorze na jej piersi była to sekretarka Samaru. Dann cicho niczym cień podszedł do kobiety.
- W czym mogę pomóc – spytała twi’lenianka
- Jestem umówiony z Samaru. Moje nazwisko to Kyle Corr – Dann uznał ze lapiej nie podawać swego prawdziwego nazwiska.
- Obawiam się, że nie ma pana na liście – odparła kobieta
- Jestem na liście i mogę wejść – powiedział Kiuzo używając Mocy na słabym umyśle sekretarki. Ta zrobiła zmieszaną minę i powiedziała
- Jest pan na liście... Możesz wejść...
- Dziękuje – odparł Dann i wszedł do gabinetu.
Młody Sith podszedł do biurka Samaru i rzekł
- Wiem kim jesteś senatorze Samaru. A może powinienem powiedzieć wojowniku Yuuzhan Vong? – Samaru spojrzał za Danna i spokojnie wstał.
- Zatem niech Twoja wiedza zginie razem z Tobą. Ale najpierw chcę żebyś przed śmiercią ujrzał moje prawdziwe ja. – po tych słowach mężczyzna dotknął palcem nasady nosa. Po tym geście jego skóra zaczęła się odsłaniając prawdziwe oblicze „senatora” Samaru. Był to umięśniony mężczyzna. Na całym ciele miał liczne blizny po samookaleczeniach i fantazyjne tatuaże. Jego fałszywa skóra okazała się żywą istotą. Odpełzła w cień pod jedną z szafek. „Więc to prawda, co mówił Lord. Oni używają ulepszonych istot” pomyślał Kiuzo. Samaru w swej prawdziwej postaci sięgnął do szuflady pod biurkiem i wydobył z niej węża. Lekkim ściśnięciem dał mu znak i ten nagle zesztywniał. Jego grzbiet stał się ostry jak brzytwa. Kizuo włączył jedno ostrze miecza. Klinga zajaśniała czerwienią. Samaru rzekł
- Jeedai. Zabicie Ciebie da mi wielką chwałę – po tych słowach rzucił się na Danna. Kiuzo sparował cios dziwnego węża. Broń o dziwo wytrzymała uderzenie miecza świetlnego. Sith mocnym ruchem odepchnął węża Samaru na bok i kręcą młynka własną bronią uruchomił drugie ostrze. Yuuzhan nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji, więc nie zdążył sparować ciosu drugiej klingi. Ta przeszyła jego lewe ramie. Wojownik padł na kolana. Jego broń wróciła do formy węża i usiłowała ukąsić Danna, lecz ten złapał go Mocą i po prostu wyrzucił przez otwarte okno. Samaru patrząc na Kiuzo rzekł
- Ty... nie jesteś.. Jeedai. Oni nigdy... nie walczą... w ten sposób.
- Masz racje. Nie jestem Jedi – wypowiedziawszy te słowa Dann przebił serce Vongowi. Kiuzo stał chwile nad martwym ciałem Samaru.
Tymczasem...
Padawanka Jedi wkroczyła do siedziby Samaru. Ze zdziwieniem i lekka zgrozą uświadomiła sobie, że właśnie z tego miejsca emanuje złowroga aura. Mimo niepokoju podeszłą do twi’leniańskiej sekretarki.
- Witam... – powiedziała
- Z Akademii – przerwała niemal od razu kobieta
- Tak, przysyła mnie Mistrz...
- Szkoda czasu. Jakiś czas temu wszedł tam człowiek. Miał miecz świetlny i wyglądał na Jedi. Ale był ubrany na czarno i jak nie chciałam go wpuścić to wykonał nieznaczny gest dłonią i poczułam, że musze go wpuścić...
- Dobrze, zajmę się tym. Poczekaj tu – Jedi odpięła miecz i założyła kaptur na głowę. Otworzyła drzwi i gdy przez nie przeszła zamknęły się za nią. Na środku pokoju stał mężczyzna w czarnym płaszczu z kapturem. Obok niego na ziemi leżały zwłoki dziwnego humanoida. „Mroczny Jedi” pomyślała Padawanka i włączyła miecz. Błękitna klinga oświetliła nieco jej twarz.
Kiuzo stał nad ciałem Samaru. Nagle wyczuł za sobą coś potężnego, ale jednocześnie dziwnie znajomego. Usłyszał otwierane drzwi, stłumiony krzyk i dźwięk aktywacji miecza świetlnego. Odwrócił Sie powoli. Na głowie miał wciąż założony kaptur.
- Jedi – syknął i powoli włączył swój miecz. Najpierw jedno ostrze, potem drugie. Szkarłat ostrzy oświetlił nieco jego postać. Stał przez chwilę bez ruchu. Jedi nagle zaatakowała, najwyraźniej mając nadzieję zaskoczyć przeciwnika. Jednak młody Sith z łatwością sparował cios i kręcąc młynka mieczem atakował Jedi od dołu. Padawanka sparowała ciosy i zrobiła salto w tył. Dann jednym skokiem wspomaganym Mocą doskoczył do niej i musiał zablokować cios Jedi. Po udanym bloku rozpoczął serię szybkich ataków, lecz Jadi broniła się. Walka trwałą kilka minut. Szala zwycięstwa przechodziła raz na jedną stronę a raz na drugą. W końcu Kiuzo rzekł
- Jesteś silna Mocą. Ale czas zakończyć tę żenadę. Śpieszy mi się – i pchnął Mocą Padawankę odrzucając ją w tył. Miecz wypadał jej z ręki a kaptur spadł z twarzy. Dann podbiegł do niej i szykował Sie do zadania ostatecznego ciosu, lecz widząc jej twarzy, lecz wypuścił miecz z dłoni. Energetyczne klingi natychmiast się wyłączyły.
- Naamah... – rzekł i ściągnął kaptur z głowy.
- Kiuzo – krzyknęła Naamah – Mistrz Vodo powiedział, że nie żyjesz.
- Bo on nie żyje, Naamah – odezwał się głos za plecami młodych – To nie jest Kiuzo, którego pokochałaś.
Dann odwrócił się,przywołując jednocześnie równocześnie swój miecz z ziemi
- Vodo. Od czterech lat czekałem by się na tobie zemścić – rzekł Sith
- Nie byłeś w stanie pokonać mnie ostatnio i nie pokonasz mnie teraz Kiuzo. – Vodo włączył swój miecz
- Czyżbym słyszał w twoim głosie pychę? – Dann włączył swój podwójny miecz – Nie lekceważ potęgi Ciemnej Strony. Od naszego ostatniego spotkania wiele się nauczyłem.
Dwaj mężczyźni przez chwilę stali bez ruchu. Vodo oceniał zdolności władania Mocą Danna a młodzieniec wyzwalał w sobie gniew, dzięki któremu zyska prawdziwą potęgę Ciemnej Strony. Dawny mistrz Kiuza ruszył do ataku. Dann z łatwością sparował cios i szybkim cięciem próbował dosięgnąć dawnego mistrza. Jednak starzec zdołał zablokować cios. Walka trwałą kwadrans. Pod koniec Kiuzo postanowił pokonać Vodo najczystszą manifestacją Ciemnej Strony. Jeszcze nigdy nie wykonał poprawnie tego ataku, lecz teraz czuł, że się mu to uda. Wyzwolił cały gniew i nienawiść, jaki czuł do swego dawnego mistrza dając im postać błyskawic. Wiązki elektryczne trafiły w Vodo i powaliły go na ziemie. Miecz mistrza wypadł mu z dłoni. Kiuzo skończył używać błyskawic i podszedł do Mistrza Jedi. Podniósł z ziemi jego miecz i zniszczył klingą swego oręża. Spojrzał na znienawidzonego mistrza. Ten patrząc na niego rzekł błagalnie
- Nie rób tego Kiuzo. W Akademii możemy Ci pomóc. Jeszcze nie jest za późno byś zszedł ze ścieżki Ciemnej Strony.
- Zabij go najdroższy – odparł Naamah – Niech poniesie karę za to, co nam zrobił.
- Żegnaj „Mistrzu” – rzekł Dann i przebił serce Vodo. Po tym jak ciało Jedi bezwładnie osunęło się na ziemię Kiuzo zwrócił się do Naamah.
- Leć ze mną na Korriban. Tam nikt nie zagrozi naszej miłości.
- Dobrze. Z Tobą polecę wszędzie. Tylko... co to jest? – spytała pokazując martwego Yuuzhanina
- On? To trochę długa historia. Opowiem Ci po drodze.
Młodzi wyszli z pomieszczenia i skierowali swe kroki w stronę lądowiska numer 965-GRK.
4. „Pomocna dłoń”
Nie minął nawet rok od śmierci Mistrza Jedi, Vodo Jorth’a. Wedle przypuszczeń Lorda Davamosa, siły inwazyjne rasy Yuuzhan Vong wdarły się w obręb Galaktyki. Niczego niespodziewająca się Nowa Republika traciła planetę za planetą. Zakon Jedi również stał na krawędzi zagłady. Wojownicy rasy Yuuzhan zdawali się być niewrażliwi na Moc. Napadali na kolejne Akademie Jedi doprowadzając do niemal całkowitego zniszczenia Zakonu. Jedyna Akademia, która ciągle stawiała opór najeźdźcy, znajdowała się ona na słynnym już księżycu Yanin IV. Trudno się dziwić ze jeszcze istniała. Jej obroną zajął się sam Luke Skywalker. Tymczasem w zupełnie innej części Galaktyki, w systemie Horusem, na planecie Korriban odbywała się Rada Lordów, dzięki której losy tej wojny mogły się odwrócić. Jej uczestnikami byli: Lord Najwyższy Davamon, Lord Harsh, Lord Azazel, Lord Aryman i Lord Baalam. Zaś Mistrzowie, którzy zostali doń dopuszczeniu to: Mistrz Fenrir, Mistrz Mantus, Mistrz Mictlan, Mistrz Melek Taus.
- Bracia – zaczął Lord Najwyższy. – Zebraliśmy się tutaj by rozpatrzyć sprawę, od której zależy nie tylko istnienie Bractwa, ale także wszystkich ludów Galaktyki. Jak wiecie Yuuzhanie idą przez Terytorium Republiki niczym potop. Republikańska Flota długo nie powstrzyma ataków. Spora jej część została wysłana do obrony Yanin IV. Jednak według mnie nie uda im się powstrzymać Yuuzhan. Są gotowi na wszystko by zniszczyć Jedi.
- To chyba dobrze, co nie – wtrącił Lord Baalam. – Kiedy Yuuzki będą na powierzchni spalimy cały glob ogniem z naszych Niszczycieli.
- Nie możemy tego zrobić. Flota Yuuzhan zbliża się również do Korriban. Wątpię byśmy mogli obronić się przed nimi bez pomocy Republiki i Jedi. Dlatego najpierw uwolnimy Yavin od Yuuzhan a potem Jedi pomogą nam w obronie Karriban.
- Już to widzę – szepnął Fenrir.
- Co tam szepczesz Fenrir? – spytał ostro Lord Aryman.
- Po prostu uważam, że te zdradzieckie świnie po tym jak im pomożemy albo zniszczą naszą Flotę i nas, albo zostawia nas na pastwę losy.
- W takim razie pokażmy im, że można nam zaufać i jesteśmy lepsi od nich. To będzie przełom w dziejach Galaktyki.
Zażarta dyskusja trwała kilka godzin. Kontrowersyjny pomysł Lorda Davamosa miał zwolenników jak i przeciwników. W końcu Rada zdecydowała. Pierwszy raz w dziejach Sithowie pomogą Jedi.
Kilka dni później. Orbita Yanin IV. Widok był niezwykły. Okręty Floty Nowej Republiki unoszące się w przestrzeni obok Niszczycieli Gwiezdnych klasy Imperial należących do Spadkobierców Imperium, dowodzonych przez admirała Pellaeon’a, dowódcę słynnej „Chimery”. Tuż obok „chimery” unosił się Super Niszczyciel „Oblivion”, bliźniaczy statek „Executora”. Dowodził nim sam Lord Najwyższy. Obie floty miały zadanie powstrzymać siły Yuuzhan w przestrzeni. A gdy których oddział najeźdźców przekroczy barierę, na powierzchni czekają Jedi i Sithowie. Którzy niechętnie zgromadzili się razem w jednej ze świątyń. Godzimy w przestrzeni mijały powoli. Myśliwce patrolowe wracały ze swych wart i zastępowały ich następne. Tymczasem na powierzchni, nastroje między Jedi a Sithami były lekko nieprzyjemne. Co chwile dochodziło do kłótni, lecz jak na razie nie było bójek. Wszyscy byli podenerwowani perspektywą bitwy jak i bliskością niedawnych wrogów. W końcu patrolowce wróciły do hangarów w krążownikach. Piloci zameldowali o zbliżających się siłach nieprzyjaciela. Myśliwce bojowe wyleciały z hangarów i ustawiły się w odpowiednich formacjach. Kanonierzy w krążownikach zajęli pozycje. Na powierzchni Wojownicy Mocy rozdzielili Sie na małe grupki i patrolowali lasy. Jeśli któryś z yuuzhańskich oddziałów się przebije w przestrzeni, zostanie zniszczony na księżycu. Nagle wszystkie alarmy na okrętach rozbrzmiały, ogłaszając wykrycie zbliżającego się wroga. Myśliwce ruszyły ku żywym statkom Yuuzhan. Samą swoją liczbą zalały pierwsze linie myśliwców nieprzyjaciela. Jednak po chwili piloci musieli się wycofać. Z yuuzhańskich krążowników wyłoniły się tysiące myśliwców. Tak, więc flota najeźdźców dotarła do pierwszej linii obrony Yavin’a. Wtedy republikańscy i imperialni kanonierzy rozpoczęli ostrzał. „Chimera” i „Oblivion” zbierali wielki żniwo śmierci. Podobnie zresztą krążowniki Republiki i Spadkobierców Imperium. Jednak flota Yuuzhan byłą zbyt wielka by nie dopuścić do szturmu na powierzchnię. Kilka barek desantowych wdarło się w atmosferę i wylądowało na powierzchni. Zostały one zauważone przez stacjonujących tam Wojowników Mocy. Szóstka Jedi i piątka Sithów wsiadła na ścigacze i ruszyła w kierunku miejsca lądowania barek. Po chwili dotarli na miejsce i zauważyli wojowników rasy Yuuzhan. Barbarzyńcy usłyszawszy silniki ścigaczy wyciągnęli swoje amphistaffy i przygotowali się do ataku. Jedi i Sithowie niemal równocześnie zeskoczyli ze ścigaczy, w powietrzu włączając miecze. Walka była krótka. Siły Yuuzhan nie mogły się równać z sojuszem Sithów i Jedi.
Tymczasem w przestrzeni „Chimera” miała poważne kłopoty. Otoczyły ja trzy yuuzhańskie okręty, nieustannie prowadzące ogień. Inne statki sojuszników nie były w stanie jej pomóc, gdyż same musiały bronić siebie. Nawet „Oblivion” był celem nieustannych ataków. Lecz jego potężne baterie turbolaserowe nie dawały przeciwnikom większych szans. Po kilku minutach potężna eksplozja wstrząsnęła kadłubem „Chimery”. Mniejsze wybuchy rozerwały mostek. Potężny niegdyś okręt stał się zniszczonym wrakiem. Jednak siły Yuuznah również doznały poważnych zniszczeń. Wiele ich krążowników uległo działom okrętów Republiki lub Imperium.
Tymczasem na powierzchnie docierały coraz liczniejsze wojska najeźdźców. Zjednoczeni Wojownicy Mocy raz po raz stawali do walki i wybijali oddziały Yuuzhan. Zapadała noc i coraz lepiej było widać ostrzał krążowników. Kiuzo wraz z Naamah i kilkoma Jedi ruszył w kierunku następnej barki desantowej. Yuuzhanie nie spodziewali się ataku gdyż grupa nie używała ścigaczy. Jedi i dwójka Sithów obserwowała barbarzyńców z krzaków. Gdy wszyscy Yuuzhanie wyszli z barki ich dowódca ustawił ich w szeregu i wydawał polecenia w rodzinnym języku. Kiuzo siła woli uniósł nagle barkę i rzucił ją w grupkę Yuuzhan. Większość z nich zginęła od razu pod ciężkim kadłubem, lecz trójka przeżyła. Kiuzo wybiegł z zarośli włączając miecz. Za nim ruszyła Naamah z resztą grupy. Dann skupił się na jednym Yuuzhaninie. Nie mógł zabić go bezpośrednio Mocą, lecz znał inny sposób. Przywołał Gniew i zaprzągł Go w okowy własnej woli. Uformował błyskawicę, która trafiła wojownika. Yuuzhanin krzyknął z bólu i padł martwy. Jego towarzysze zawahali się. Z takim przeciwnikiem jeszcze nie walczyli. Jeden z nich padł od błyskawicy stworzonej przez Naamah. Trzeciego zabili Jedi.
Tymczasem w przestrzeni bitwa dogasała. Flota Yuuzhan została rozbita, Niedobitków ścigały myśliwce sojuszników. Na powierzchni również bitwa się zakończyła wygrana obrońców. Pierwsze zwycięstwo sojuszu było obkupione niewielkimi stratami. Z większych okrętów zniszczona została jedynie „Chimera” i republikańska „Czerwona Róża”. Zaś po stronie najeźdźców została zniszczona niemal cała flota wysłana do boju. Jednak to dopiero pierwsza bitwa Sojuszu Obrońców Galaktyki.
Yuuzhanie tylko na chwilę wycofali swoje siły. |
|